Mam chyba identyczną maszynę (chyba ją wreszcie obfotografuję). Identyczny sfinks, brak tylko nawijarki do bębenka. Koło napędowe było chromowane jakieś 20 parę lat temu, bo kaleczyło ręce mojej babci, która spędziła przy tej maszynie większość swojego życia. Lubię ją bo pięknie wygląda. Ostatnio szyłam na niej półtora roku temu, gdy Łucznik się zbuntował. Jest niezawodna. Można bez problemów szyć jedwab na zmianę ze skórą. Obecnie służy mi głównie jako stolik. Jednak na pewno jej nie usunę z mojego życia, bo jako pięciolatek zaczęłam na niej szyć.
u mnie też jako stolik teraz służy, pod komputer:) kiedyś szukałam w internecie informacji o Singerach, w naszej części Europy te ze sfinksem były bardzo popularne, za to w Stanach są bardzo cenną zdobyczą:)
5 komentarzy:
Jaka leniwa niedziela jak tu się Kinga ksząta ;) Mitenki bardzo ładne, zdolniacha z Ciebie :) a ta Singerka w tle to też Twój nabytek :)
Kingo, mitenki świetne! I jeszcze ta maszyna! Och!
Dzięki!
oh, oh ta maszyna:)!
ta maszyna to pamiątka rodzinna,ale cały czas an chodzie i pierwsze swoje szycia wykonywałam na niej:)
Mam chyba identyczną maszynę (chyba ją wreszcie obfotografuję). Identyczny sfinks, brak tylko nawijarki do bębenka. Koło napędowe było chromowane jakieś 20 parę lat temu, bo kaleczyło ręce mojej babci, która spędziła przy tej maszynie większość swojego życia. Lubię ją bo pięknie wygląda. Ostatnio szyłam na niej półtora roku temu, gdy Łucznik się zbuntował. Jest niezawodna. Można bez problemów szyć jedwab na zmianę ze skórą. Obecnie służy mi głównie jako stolik. Jednak na pewno jej nie usunę z mojego życia, bo jako pięciolatek zaczęłam na niej szyć.
u mnie też jako stolik teraz służy, pod komputer:)
kiedyś szukałam w internecie informacji o Singerach, w naszej części Europy te ze sfinksem były bardzo popularne, za to w Stanach są bardzo cenną zdobyczą:)
Prześlij komentarz